czwartek, 25 czerwca 2015

Przewlekłe stany podgorączkowe a yersinia

Diagnoza - yersinioza

Tak jak zapowiedziałam w jednym z poprzednich wpisów, chciałabym podzielić się dzisiaj z Wami moją historią. W bliżej nieokreślonej przeszłości zapadłam na podstępną i rzadką chorobę, której konsekwencje ponoszę do dziś. Ta choroba to yersinioza, wywoływana przez pałeczki Yersinii (jest ich aż 7 gatunków, z czego najczęściej występującym jest Yersinia enterocolitica). Można się nią zarazić dosłownie wszędzie: najczęściej poprzez zjedzenie niedogotowanego, zakażonego mięsa wieprzowego, zwłaszcza że w Polsce (i nie tylko) nie ma obowiązku badania zwierząt hodowlanych na nosicielstwo yersinii. Zjedzenie surowych warzyw i owoców także może zakończyć się zakażeniem. Przykładem jest afera w Marwicie z 2007 roku, kiedy to sanepid wykrył pałeczki yersinii w jednodniowych sokach marchwiowych tej firmy. Nie wiadomo, ile osób zakaziło się wtedy tą bakterią. Yersinioza najczęściej zanika samoistnie bez leczenia, w moim przypadku stało się inaczej.


Od ponad roku mój stan zdrowia stopniowo się pogarszał. Chyba podświadomie zaczęłam szukać ratunku, upatrując w moich problemach zdrowotnych błędów w odżywianiu, niewłaściwym trybie życia itd. Zaczęłam się bliżej interesować tematem, co zbiegło się również  z pomysłem na założenie bloga o życiu bez chemii. Czułam się coraz gorzej. Często dopadał mnie ból gardła i stany podgorączkowe. Wtedy myślałam, że to z powodu przeziębienia. Chudłam, byłam coraz bardziej zmęczona. Zmęczenie powodowało rozgoryczenie i frusrację. Złe samopoczucie fizyczne przełożyło się z kolei na fatalne samopoczucie psychiczne. To pociągnęło za sobą dalsze konsekwencje, o których już nie będę tutaj pisać. Po dłuższym czasie zauważyłam, że stany podgorączkowe pojawiają się coraz częściej. Doszło do tego, że codziennie miałam do 38 kresek (najczęściej 37,4-37,7). Już kilka lat temu zaczęły się u mnie problemy ze zdrowiem w postaci nawracającej niedokrwistości i stanów zapalnych jelit. Dlatego pierwsze co mi przyszło do głowy, to że pogorszenie mojego samopoczucia ma związek z jelitami. Zrobiłam endoskopie: gastro i kolonoskopię. Wyniki były złe i wtedy zaczęły się próby zdiagnozowania mojego stanu. Najpierw pobyty w szpitalu, podejrzenie choroby Crohna i nieswoistej choroby zapalnej jelit, leczenie Salofalkiem. Stany podgorączkowe jednak nie ustępowały. Potem kolejna gastroskopia i kolejna diagnoza: nadżerki, polipy, stan zapalny przełyku, żołądka, dwunastnicy i przy okazji Helicobakter Pyroli. Znów leczenie: antybiotyki, leki na refluks. I nadal nic, stany podgorączkowe utrzymywały się w dalszym ciągu. Lekarze zbywali mnie mówiąc: "to pewnie z emocji", "to z powodu stanu zapalnego jelit" poprzez "nie potrafię pani pomóc" skończywszy na "proszę przestać mierzyć temperaturę". I wreszcie po prawie rocznej tułaczce po rozmaitych specjalistach, szpitalach, trafiłam do pewnego profesora, który jako jedyny powiedział: „Pani jest ewidentnie chora i my znajdziemy przyczynę” Po prostu był pewien. Powiedział jedynie, że diagnoza stanów podgorączkowych nieznanego pochodzenia może potrwać i 2% z nich nigdy nie udaje się zdiagnozować. Profesor kazał zostawić dokumentację medyczną i czekać na odpowiedź. Na początku podeszłam do tego bardzo sceptycznie. Przestałam już wierzyć lekarzom. Po tygodniu dostałam jednak telefon: pilnie do szpitala. Tam zrobili mi kolejne badania i po 4 dniach postawili diagnozę: ostra i przewlekła jersinioza. Przeciwciała miałam tak wysokie, że aż zabrakło skali. Nic dziwnego, że czułam się tak fatalnie. Lekarze przecierali oczy ze zdumienia widząc tak spektakularnie wysokie miano przeciwciał przy tak nieswoistych objawach. Przy tak zaawansowanej jersinii powinnam mieć biegunki, bóle brzucha, a u mnie nic – tylko ukryte objawy: stany podgorączkowe i zdewastowany układ pokarmowy. Moja lekarz prowadząca powiedziała, że gdybyśmy nie odkryli tej jersinii na czas mogłoby się zakończyć dramatycznie, cokolwiek to znaczy. 

Najlepsze jest to, że wcześniej byłam badana na jersinię, aż 3 razy, w tym 2 razy w szpitalu. Za pierwszym razem badania wykonałam prywatnie: wynik był wątpliwy. Stąd w jednym z warszawskich szpitali na moją prośbę powtórzyli mi badanie, ale tylko na jeden gatunek yersinii, jakim jest y.enterocolitica – najcześciej występujący, podczas gdy ja w poprzednim badaniu miałam podwyższone przeciwciała przeciwko innemu gatunkowi yersinii pseudotuberculosis. Powiedziałam o tym lekarce, ale oczywiście zbagatelizowała sprawę i oświadczyła, że oni się nie zajmują innym gatunkami yersinii (sic!). Na szczęście w innym szpitalu się zajęli i zrobili mi badanie ogólne na wszystkie 7 gatunków. 

Dostałam antybiotyk i stany podgorączkowe częściowo ustąpiły. Jednak dopóki nie zrobię badań kontrolnych, nie mam pewności czy pozbyłam się tej bakterii na dobre. Wysokie przeciwciała mogą się utrzymywać jeszcze przez kilka miesięcy, ale istotne czy nastąpiła tendencja spadkowa poziomu przeciwciał. Spustoszenie w moim organizmie jest znaczne i potrzebuję dużo czasu, żeby zregenerować organizm. A oto co z moim oragnizmem uczyniła jersinia:


  • zapalenie jelit
  • zapalenie przełyku
  • przepuklina przełyku i refluks żółciowy (choć to akurat niekoniecznie od jersinii)
  • zapalenie błony śluzowej żołądka i dwunastnicy
  • niedokrwistość normocytarna z niedoboru żelaza
  • waga 52 kg przy wzroście 170cm (wcześniej ważyłam 56-58), i nic a nic nie mogę przytyć. Moja lekarz prowadząca w szpitalu żartowała,że powinnam opatentować jersiniozę jako metodę odchudzania
  • muszę to napisać, dla przyszłych mam, niestety yersinia może powodować poronienia

Jestem dopiero miesiąc po antybiotykoterapii i nie wiem jak zakończy się ta historia. Czy to już rzeczywiście koniec moich problemów, diagnoza i leczenie jest trafne? To pokaże czas, ale faktem jest, że czuję się lepiej. Po raz pierwszy od wielu miesięcy.

Inne przypadki yersinii
Yersinia atakuje różne części ciała. W moim przypadku przybrała postać jelitową. Od lekarki z Instytutu Hematologii w Warszawie dowiedziałam się o dwóch innych osobach zakażonych tą bakterią. W jednym przypadku była to postać stawowa yersinii, w drugim brzuszna, która zakończyła się martwicą wezłów chłonnych brzucha i słoniowacizną nogi. Obie kobiety, podobnie jak ja, wędrowały od Annasza do Kajfasza przez wiele miesięcy zanim została postawiona właściwa diagnoza.

Ufaj swojemu organizmowi
Ku przestrodze. Nie jestem zwolenniczką biegania po lekarzach z byle powodu i szukania dziury w całym. Ale organizm ludzki jest tak cudownym mechanizmem, tak mądrym, że po prostu trzeba go słuchać. Jeśli czujecie, że coś jest nie tak, nie bagatelizujcie tego. W cały tym pośpiechu, bieganinie, ferworze niezałatwionych spraw, wsłuchajcie się w swój własny organizm. I nie dajcie sobie wmówić, że "to samo przejdzie", "masz obsesję", "to ze stresu". Nie, stanowcze nie. Tak bardzo denerwują mnie reklamy np. środków przeciwbólowych „Zatrzymaj ból”. Ale przecież ból jest ostrzeżeniem, że coś złego dzieje się w naszym organizmie. Tak samo leki na wątrobę. Weź lek i po kłopocie. Nie dajcie też sobie wmówić, że stany podgorączkowe są od psychiki. To jakiś absurd! Mnie wysyłali już do psychiatry, to na pewno psychika, emocje, depresja – tak mówili mi nawet najbliżsi. A ja czułam, że to moje ciało jest chore i pewnego dnia postanowiłam, że będę szukać dopóty, dopóki nie dojdę co mi jest, bez względu na to ile to zajmie czasu. I tak nie mogłam normalnie funkcjonować, więc musiałam znaleźć przyczynę. I nagle ogarnął mnie spokój. W głowie zawitała myśl, że „znajdę przyczynę, to tylko kwestia czasu” i na lustrze w łazience przykleiłam następujący tekst:

„Pamiętaj, że Wszechświat już teraz zna rozwiązanie twoich problemów zdrowotnych, stawia na twojej drodze odpowiednich lekarzy i organizuje tak zdarzenia, abyś była zupełnie zdrowa. Bądź spokojna i pełna wiary. Wszechświat ma swoje sposoby i nie zastanwiaj się jakie.”



Ta karteczka wisi do dziś, bo do końca jeszcze nie wyzdrowiałam, ale powiem tylko, że odpowiedni lekarz pojawił się dosłownie w tydzień po napisaniu tej afirmacji. 

czwartek, 18 czerwca 2015

Eko sposoby na nadmierną potliwość

Naukowcy coraz częściej grzmią o szkodliwości antyperspirantów i dezodorantów. Straszą, że stosowanie produktów zawierających aluminium, parabeny i konserwanty może skutkować m.in. rakiem piersi. Bardzo prawdopodobne, skoro dzień w dzień aplikujemy toksyczne substancje bezpośrednio na węzły chłonne w okolicach piersi.

Jednak dla tych, którzy stawiają higienę, komfort i wygodę na pierwszym miejscu naturalnym jest codzienne stosowanie preparatów, które niwelują przykry zapach i ograniczają potliwość. Wydzielanie potu jest naturalnym mechanizmem organizmu człowieka pozwalającym utrzymać prawidłową temperaturę ciała. Najwięcej gruczołów łojowych znajduje się na stopach, dłoniach i pod pachami. Są osoby, które nie mają problemów z nadmierną potliwością, innym ten wstydliwy problem spędza sen z powiek. Z tą przypadłością borykają się zarówno mężczyźni, jak i kobiety.

Nadmierne wydzielanie potu i przykry zapach nie jest związane li tylko z brakiem higieny, a przekonanie, że „ktoś śmierdzi, bo się nie myje” jest niekiedy bardzo krzywdzące. Często może być to objaw poważnej choroby tj. białaczki, cukrzycy, gruźlicy. Za nadmierną potliwość odpowiadają też często geny i zwyczajnie dziedziczymy ją po naszych przodkach. Z moich osobistych doświadczeń wynika, że problem ten ma również inne przyczyny.

Już jako nastolatka miałam problemy z nadmierną potliwością stóp i pach. I tak borykałam się z tym problemem latami ze zmienną intensywnością. Aż do czasu, kiedy zaczęłam moje życie bez chemii...

Moje sposoby na radzenie sobie z potliwością:

Wyrzuć "śmieci" ze swojego menu
Większość problemów zaczyna się na talerzu. Jesteśmy tym, czym się żywimy. Nadmierne spożywanie słodyczy i ogólnie żywności wysoko przetworzonej skutkuje z mojego doświadczenia przykrym zapachem potu. Od czasu zmiany diety, zauważyłam, że problem potliwości zdecydowanie się zmniejszył. Pocę się nadal, ale zdecydowanie mniej intensywnie. Jak zmieniła się moja dieta? Przede wszystkim drastycznie ograniczyłam spożywanie cukrów. Skończyłam z podjadaniem po każdym obiedzie ciasteczek, batoników, cukiereczków, które oprócz cukru zawierają całą masę chemicznych dodatków, konserwantów, ulepszaczy, sztucznych barwników. Konsekwentnie od ponad roku staram się jeść żywność jak najmniej skażoną chemią. Szukam produktów ekologicznych. Zwracam uwagę na to, co jem, a nie robię ze swojego żołądka śmietnika. Nie jestem naukowcem, nie robiłam żadnych badań, ale wiem jedno, zmiana odżywiania w moim przypadku bardzo korzystnie wpłynęła  na problem potliwości. Mam wrażenie, że karmiąc się śmieciami, śmieci wypacałam. Przy lepszym odżywianiu, zapach potu stał się mniej przykry.




Nie przesadzaj z higieną i stosuj łagodniejsze preparaty...
Szorowanie i zbyt częste mycie potliwych rejonów naszego ciała, powoduje to, że organizm się broni i poci się jeszcze bardziej. Podobnie jest z wydzielaniem sebum.  Zauważyłam, że delikatne mycie łagodnymi środkami w postaci mydła z Aleppo, czy zwykłej oliwy z oliwek przynosi zaskakujące rezultaty. 
Już w wieku nastu lat aplikowałam rozmaite kremy antyperspiracyjne, silne preparaty blokujące gruczoły łojowe typu Etiaxil i Antidral. Powodowały one u mnie  nie tylko doraźne dolegliwości w postaci pieczenia, swędzenia i ogólnego podrażnienia, ale także długotrwałe konsekwencje w postaci odbarwień w okolicach pach w postaci zżółkniętej skóry, co jest widoczne nawet kilka lat po zaprzestaniu stosowania tych środków. W związku z tym przestrzegam wszystkich przed stosowaniem ww. preparatów. Zauważyłam też, że im częściej stosowałam produkty ograniczające potliwość, tym paradoksalnie więcej się pociłam, a pot miał bardziej intensywny i nieprzyjemny zapach.  Zasada jest prosta: im bardziej agresywnych preparatów używamy, tym nasze ciało bardziej się broni. Po użyciu tych środków zaobserwowałam pewne pozytywne efekty, ale  krótkotrwałe, a potem problem potliwości wracał ze zdwojoną siłą. Stosowałam też mydła antybakteryjne typu Protex, preparaty Sholla i zwłaszcza po tym ostatnim, zauważyłam efekt odwrotny do zamierzonego. Byłam zaskoczona, że Sholl, który ma opinię dobrej firmy i drogie preparaty w swojej ofercie, nawet w połowie nie spełnił  moich oczekiwań. Z czasem przestałam kupować agresywne antyperspiranty i blokery, a przerzuciłam się na dezodorant. Zawsze jakiś mały kroczek ku lepszemu. 
...ale zawsze miej się na baczności
Pochłonięta poszukiwaniami ekologicznego preparatu niezawierającego aluminium natknęłam się w drogerii na Crystal Body Deodorant, który miał rzekomo nie zawierać aluminium. Jakież było moje zdziwienie, gdy dowiedziałam się, że ałun wulkaniczny to nic innego jak ammonium alum, czyli aluminium :( Jakiś czas używałam Crystala, dopóki nie znalazłam mniej szkodliwego zamiennika. Crystal ma kilka plusów: nie zawiera żadnych dodatkowych substancji, jest wydajny, bezwonny, nie brudzi ubrań, a przede wszystkim spełnia swoje zadanie czyli niweluje przykry zapach. Nie ogranicza potliwości, bo to dezodorant, ale to dobrze. Musimy się pocić, bo to naturalny proces, którego nie powinniśmy blokować. Trzeba natomiast skupić się na neutralizowaniu brzydkiego zapachu. Ale nie ma się co łudzić, że ten produkt nie zawiera aluminium.




Staraj się nosić ubrania z naturalnych materiałów
Syntetyki powodują podrażnienia skóry i nadmierną potliwość ze względu na brak właściwości hygroskopijnych. Zachęcam do przeczytania artykułu, w którym została poruszona kwestia wpływu ubrań na problem potliwości : A Ty co masz w swojej szafie?

Skonsultuj się z lekarzem
Jeśli problem nadmiernej potliwości cię przerasta, idź do lekarza. Metody, które podałam w artykule dotyczą nadmiernej potliwości w moim subiektywnym odczuciu. Są osoby, które pocą się znacznie bardziej i ani zmiana diety ani sposobów pielęgnacji ciała może być dla nich nie wystarczająca. 




Jest jeszcze cała masa domowych sposobów na nadmierną potliwość: moczenie stóp w ziołach, wcieranie soku z cytryny pod pachami itd, ale tych metod nie miałam okazji wypróbować, bo problem zniknął wraz ze zmianą odżywiania i po wyeliminowaniu chemicznych preparatów do pielęgnacji ciała.




poniedziałek, 8 czerwca 2015

Welcome back!

Po dłuższej nieobecności wracam do blogowania. To, że nie umieszczałam wpisów wcale nie oznacza, że zrezygnowałam z życia bez chemii. Wręcz przeciwnie, każdego dnia z pełną świadomością kontynuuję realizację mojego celu. Jeżeli człowiek raz zda sobie sprawę z tego, jak wiele rzeczy go truje, już nigdy nie wróci do bezmyślnego zapełniania koszyka w supermarkecie chemicznym jedzeniem i traktowania swojego żołądka jak śmietnika. Dlatego nieprzerwanie od 2014 roku staram się metodą małych kroczków  eliminować szkodliwe substancje w codziennym życiu, nie tylko w kuchni. To jest ideą mojego bloga, którą w dalszym ciągu chcę rozwijać. 

Jest też powód, dla którego na jakiś czas zniknęłam. Choroba. Postaram się przedstawić moją historię w kolejnym wpisie ku przestrodze i na ratunek innym.
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...