czwartek, 23 lipca 2015

Jak wzmocnić odporność organizmu?

Sprawdzony eko-sposób na podniesienie odporności

MAGICZNA MIKSTURA

Wieczorem:
Szklankę wypełnić do połowy przegotowaną letnią wodą. Wsypać do niej łyżeczkę pyłku pszczelego i wymieszać. Następnie dodać łyżkę miodu i ponownie wymieszać, aż do rozpuszczenia. Odstawić na 12 godzin.*







Rano następnego dnia:
Dopełnić szklankę przegotowaną letnią wodą. Wkropić sok z połówki cytryny i wypić na czczo.**





Pić codziennie i cieszyć się dobrym zdrowiem.

* Należy pamiętać, że miód traci swoje lecznicze właściwości w temperaturze  powyżej 40 °C, dlatego tak ważne jest, aby woda nie była zbyt ciepła. Konieczne jest też pozostawienie mikstury na kilkanaście godzin, aby uwolniły się z miodu lecznicze enzymy. Pyłek pszczeli można pominąć, chociaż warto go dodać, bo jest bogatym źródłem wielu witamin i mikroelementów takich jak: witaminy B1, B12, A, C, E, P, PP, kwas pantonenowy i foliowy, sole mineralne. Pyłek posiada także działanie antybakteryjne i wzmaga odporność organizmu.

** Sok z cytryny dodajemy głównie, aby złamać słodko-mdły smak mikstury. 


Dowody na skuteczność działania mikstury:
  • Od  kiedy mój tata, który choruje na serce, regularnie pije miksturę zwiększyła się jego wydolność serca - potwierdziły to badania. Ponadto czuje się o wiele silniejszy. W zeszłym roku przebył poważną chorobę. Sam mówi, że nie przeżyłby, gdyby nie pił miodu. Sami lekarze potwierdzili, że jest nadzwyczaj silny.
  • Miksturę pije również mój mąż. Nie chorował od tego czasu ani razu.
  • Moja mama - jak wyżej. Zero przeziębień.
  • Piję i ja, regularnie od września ub.r. W tym czasie przeszłam tylko jedno przeziębienie, które trwało 2 dni. Dla porównania wcześniej infekcje/grypy trwały u mnie 1-2 tygodnie, a  było ich kilka. Biorąc pod uwagę fakt, że od co najmniej roku mam yersinię, która zdążyła wyniszczyć i osłabić mój organizm, to prawdziwe curiosum, że nie łapię przeziębień. (Aktualizacja: Przeszłam niedawno 2 tygodniową grypę, ale było to niedługo po intensywnej antybiotykoterapii przeciwko yersiniozie, a wiadomo antybiotyki osłabiają wewnętrzne "wojsko" i choróbsko mnie pokonało, nawet magiczna mikstura nie pomogła).
Ważne:
Aby mikstura zaczęła uodparniać trzeba ją pić CODZIENNIE przez co najmniej kilkanaście tygodni.

czwartek, 16 lipca 2015

Jak czytać składy kosmetyków?

Mascara Lancome Definicils

Analizy składu dokonam na przykładzie mojego ulubionego tuszu do rzęs, którego używam od kilku lat  i przedstawię prosty sposób na to, jak szybko i sprawnie ocenić czy warto kupić dany produkt.



Według międzynarodowych uregulowań, składniki powinny być wymienione w kolejności od największej do najmniejszej ilości według stężenia. Te składniki, których zawartość w kosmetyku nie przekracza 1% nie muszą być w ogóle wymieniane.

W praktyce, analiza składów kosmetyków naszpikowanych łacińskimi nazwami, może przyprawić o zawrót głowy. Aby nieco ułatwić analizę, znalazłam ciekawy sposób jak to zrobić. Listę składników należy podzielić na 3 części:
 
I zawiera 90% składników
II zawiera 9% składników
III zawiera pozostały 1 % składników


Według tej metodzie mój tusz ma następujący skład:

90% stanowi:
  • Aqua/Water - woda
  • Paraffin – parafina, otrzymywana podczas destylacji ropy naftowej
  • Cera Alba/Beeswax – wosk pszczeli
  • Acacia senegal gum – guma arabska – wysuszona żywica akacji senegalskiej, czyli pochodzenie roślinne
  • Stearic Acid – kwas stearynowy – otrzymywany z naturalnych tłuszczy
  • Copernicia Cerifera Cera/Carnauba Wax/Palmitic Acid - naturalny wosk palmowy
  • Triethanolamine – Trietanoloamina. Regulator pH. Znajduje się na liście substancji dozwolonych do stosowania w kosmetykach wyłącznie w ograniczonej ilości, zakresie i warunkach stosowania. 
9% stanowi:
  • Simethicone - simetikon
  • Sodium Polimethecrylate - poliakrylan sodu, substancja łatwo wiążąca wodę
  • Myristic Acid - kwas mirystynowy, organiczny związek chemiczny, nasycony kwas tłuszczowy 
  • Aminomethyl Propanediol - pochodzenia chemicznego
  • Hydroxyetycellulose - hydroksyetyloceluloza
  • Panthenol - Pantenol
  • Polyqauterium-10 - sól amoniowa
1% stanowi:
  • BHT - butylowany hydroksytoluen, substancja konserwująca i przeciwutleniacz
  • Imidazolidinyl Urea - imidazolidyno mocznik, substancja konserwująca
  • Methylparaben - metyloparaben, substancja konserwująca
  • Propylparaben - propyloparaben, substancja konserwująca
  • May contain CI 77007 Ultramarines - naturalny barwnik
  • CI 77499 Iron Oxides - tlenek żelaza

Nie wiem, na ile ta analiza jest wiarygodna, ale opierając się na niej mój tusz nie wypadłby, aż tak źle. Niestety, wyczytałam również, że w przypadku, gdy długą listę składników roślinnych poprzedza woda może to oznaczać, że wyciągi roślinne zostały mocno rozwodnione i ich koncentracja w kosmetyku jest niska.
W związku z tym, że kosmetyk budzi u mnie mieszane uczucia, zalecam sobie i innym:
!  zachować ostrożność


środa, 8 lipca 2015

Kurczaki fermowe - dlaczego nie powinno się ich jeść?

Jak już powszechnie wiadomo, kurczaki są karmione antybiotykami i hormonami. Dlatego nie zaleca się spożywania ich mięsa przez małe dzieci, u których wywołuje to negatywne skutki w postaci np. wzrostu piersi u małych dziewczynek. Nie wiem czy to prawda, ale jest wiele innych powodów dla których my wszyscy powinniśmy zrezygnować z jedzenia kurczaków fermowych. I nie dowiecie się o tym z mediów.

Moi rodzice od jakiegoś czasu prowadzą mini-gospodarstwo ekologiczne. Z zapartym tchem śledzę ich poczynania i ciągle dowiaduję się czegoś nowego. Dziś pokażę Wam zdjęcia kurczaków zrobione w trzy dni po wykupieniu ich z fermy drobiowej, opiszę ich zachowanie i spektakularną metamorfozę jaką przeszły w ciągu zaledwie 2 tygodni.

3 dni po przybyciu z fermy drobiowej do eko-gospodarswa
1. Kurczaki są tak przyzwyczajone do siedzenia w kupie na sobie, że dosłownie nie są w stanie wykorzystać dodatkowej wolnej przestrzeni. Są pobrudzone odchodami, bo zapewne w fermie jedne "robiły" na drugie.






















2. W fermie są karmione wyłącznie paszą, dlatego w nowych warunkach nie potrafią jeść zieleniny. Najzwyczajniej w świecie nie wiedzą, co to takiego. To co tam podjadają na zdjęciu to kamienie - na trawienie. Niebywałe jest to, że kompletnie nie interesuje ich zielony mlecz. 


Dla porównania swojskie kury, które wręcz zabijają się o kawałek zielonej sałaty:



3. Kurczaki w fermie rosną tak szybko, że pióra nie nadarzają za wzrostem ich ciała, stąd całe połacie łysych placów. Początkowo myślałam, że wydziobują sobie pióra...



4. To co chyba najsmutniejsze: kurczaki przeważnie siedzą, bo nie potrafią chodzić! Teraz dopiero się tego uczą. Ich kroki są chwiejne i nieporadne, niczym kroki małego dziecka (na zdjęciu ciężko jest to spostrzec, ale aby się nie przewrócić, chodzą przy ścianie i opierają się o siebie).


2 tygodnie później...
Widać, że odżyły, zaczęły normalnie chodzić, jeść zieleninę . Żywo interesują się otoczeniem. Wychylają nawet główki przez szczebelki ogrodzenia. Są teraz pięknie upierzone, bialutkie i na pewno o niebo szczęśliwsze i zdrowsze niż na fermie. Po kilkotygodniowym "oczyszczeniu" ich mięso będzie się nadawało do spożycia.



Moje wnoski
Według filozofii wschodniej, która zaleca wegetarianizm, zwierzęta w momencie śmierci przeżywają ogromny stres i negatywne wibracje są zapamiętywane przez komórki w ich ciele. Człowiek zjadając negatywnie wibrujące mięso, ponosi tego konsekwencje. A co z mięsem, które jest permanentnie faszerowane złą energią? Takie kurczaki fermowe zapamiętują w swoich komórkach wyłącznie stres, cierpienie i to przez całe swoje 6 tygodniowe życie (tyle bowiem żyje kurczak fermowy). Abstrahując już od względów etycznych, jaką wartość energetyczną ma takie mięso? Czasem zastanawiam się czy lęk, cierpienie, negatywne myśli, smutek u ludzi nie są spowodowane spożyciem negatywnego "paliwa energetycznego" w postaci np. mięsa kurczaków, chowanych w skandalicznych warunkach. Wszyscy przecież stanowimy cząstkę tej samej energii, zgodnie z zasadą "jesteśmy tym, co jemy".


czwartek, 2 lipca 2015

Eko warzywa na balkonie

Czy w środku wielkiego miasta, w bloku na balkonie można wyhodować warzywa? 
...

Wystarczy tylko chcieć.

Już drugi rok z powodzeniem prowadzimy z mężem balkonowy ogródek. W tym sezonie zdecydowanie najlepiej wyrosły sałata masłowa i rzodkiewka.



Sałata znajduje się bardzo blisko Brudnej Dwunastki, co oznacza, że zawiera sporo pestycydów. Poza tym jest delikatnym warzywem i ciężko ją porządnie umyć. Dlatego warto pomyśleć o zasadzeniu sałaty we własnym zakresie. Do tego naprawdę niewiele potrzeba. Trochę serca i wody, a wyrosną piękne zielone listki idealne do pysznych sałatek i kolorowych kanapek.

O Brudnej Dwunastce pisałam TUTAJ.


Rzodkiewka jest pyszna, sporych rozmiarów, a przede wszystkim bez żadnej chemii.


Nieco gorzej pogodowe anomalie zniosły w tym roku ogórki, których w naszym balkonowym ogródku zawiązało się niewiele. 



Dla porównania w zeszłym roku pięknie wyrosła rukola i pomidorki koktajlowe. Niestety nie posiadam zdjęć.

Warzywa rosną w drewnianych skrzynkach i są troskliwie pielęgnowane przez mojego męża.


Na balkonie można wyhodować prawie wszystko. Oto jak pięknie rozrosła się mięta. Spróbujcie napić się prawdziwej herbaty parzonej ze świeżych listków, a gwarantuję, że już nigdy nie wrócicie do torebek. Mięta jest mało kłopotliwa w utrzymaniu i można się cieszyć jej aromatem od wiosny do późnej jesieni.


Towarzystwa mięcie dzielnie dotrzymują melisa i pokrzywa, z których herbatki również nie mają sobie równych. Zwłaszcza herbata ze świeżej mielisy ma zupełnie inny smak, niż ta z torebki. Ma zdecydowany cytrynowy aromat.



Zachęcam i Was do stworzenia takiego balkonowego ogródka. Efekt może przerosnąć najśmielsze oczekiwania!

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...